Nadrabiająca zaległości rozwojowe Polska może współdziałać na rzecz wspólnej europejskiej polityki klimatycznej – przekonuje współautor raportu „2050.pl”. Nowa propozycja Komisji Europejskiej w zakresie zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych o 40 proc. w stosunku do roku 1990 to ambitne wyzwanie dla naszej gospodarki. Podjęcie tego wysiłku może jednak oznaczać wiele korzyści ekonomicznych i podnieść bezpieczeństwo energetyczne kraju.
Jeśli Polacy mają być za kilkanaście lat tak zamożni jak mieszkańcy Europy Zachodniej dziś, to trudno oczekiwać, aby ich aspiracje konsumpcyjne były znacząco mniejsze, a to może oznaczać wzrost zapotrzebowania na energię.
Wzrost zamożności nie musi się przełożyć na wprost proporcjonalny wzrost zapotrzebowania na energię. Polska gospodarka inwestuje bowiem w systematyczne podnoszenie swojej efektywności energetycznej. W rezultacie wedle prognoz Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych przeciętny Polak może w roku 2030 zużywać do celów konsumpcyjnych i produkcyjnych jedną trzecią energii elektrycznej i paliw w transporcie więcej niż dziś, mimo że będzie w tym okresie aż o 80 proc. zamożniejszy.
W perspektywie roku 2030 musimy znaleźć sposób na pogodzenie rosnącego popytu na energię ze strony modernizującej się gospodarki z szybko pogarszającym się bilansem handlu jej nośnikami. Potrzeba wytworzenia takiej strategii staje się tym bardziej paląca, że w Unii Europejskiej rozpoczęła się dyskusja na temat celów klimatycznych i energetycznych na rok 2030. Dla naszych zachodnich partnerów jest ona rozmową nie tylko o ochronie klimatu, lecz także o bezpieczeństwie energetycznym Europy w czasie, kiedy światowa konkurencja o nieodnawialne zasoby naturalne nasila się z każdym rokiem.
Sformułowanie naszego „tak, ale” wobec europejskiej agendy klimatycznej nie oznacza, że musimy wypełnić wszystkie propozycje Komisji Europejskiej co do joty. Nie oznacza jednak także, że możemy je całkowicie zignorować, nie zastanawiając się, jakie korzyści mogłoby naszemu krajowi przynieść wykorzystanie szans, jakie wiążą się z redukcją emisji gazów cieplarnianych.
Nasza pasywna postawa bierze się po części stąd, że nie doceniamy własnego potencjału ekonomicznego i możliwości adaptacyjnych polskiej gospodarki. Powstaje pytanie, czy nasze uzależnienie od taniej energii elektrycznej nie jest pochodną profilu produkcji części naszego przemysłu, w którym dużą rolę nadal odgrywa przemysł hutniczy czy chemiczny, wnoszące niewiele wartości dodanej do naszego PKB. Wiele wskazuje na to, że intensyfikacja wysiłku modernizacyjnego w tych sferach mogłaby z powodzeniem zrównoważyć presję, jaką na wzrost popytu na energię wywiera wysoka dynamika gospodarcza.
Jeszcze większy potencjał niosą inwestycje w termomodernizację budynków oraz upowszechnienie się paliwooszczędnych samochodów. W transporcie redukcja emisji gazów cieplarnianych będzie wynikać z wdrażania przez całą UE polityki podnoszenia standardów emisyjnych stawianych samochodom. Polska, coraz częściej z sukcesem konkurująca o nowe inwestycje koncernów, powinna upatrywać swojej szansy gospodarczej w stwarzaniu szczególnie dobrych warunków inwestorom produkującym silniki czy samochody ekologiczne.
Szczególne wyzwanie wiąże się z elektroenergetyką, która najsilniej odczuwa wzrost popytu ze strony rozwijającej się gospodarki. Tworzy to szansę na przebudowę tego sektora w perspektywie lat 2030–2040 i na odnalezienie nowej równowagi paliwowej uwzględniającej pogarszające się możliwości wydobywcze krajowego górnictwa.
Kluczowym czynnikiem wspomagającym proces obniżania emisji w polskiej energetyce mogą być źródła odnawialne. Ich szybki rozwój w ostatniej dekadzie spowodował, że energetyka wiatrowa na lądzie i słoneczna znajdują się niedaleko granicy, poniżej której osiągną konkurencyjność kosztową bez konieczności sięgania po wsparcie publiczne. W przypadku Polski ta chwila przyjdzie ok. roku 2025. Oznacza to, że bez przełomów technologicznych OZE mają w perspektywie roku 2030 realną szansę na zajęcie, na drodze czysto rynkowej, 15–25-proc. niszy w polskim miksie energetycznym.
W perspektywie roku 2030 szacujemy, że nawet bez przełomu w strategii gospodarczej potencjał redukcyjny polskiej gospodarki wyniesie 20 proc. względem roku 1990, w elektroenergetyce może on sięgnąć 40 proc. Jak widać, nadrabiająca zaległości rozwojowe Polska może współdziałać na rzecz wspólnej europejskiej polityki klimatycznej.
Jeśli chcemy liczyć na pomoc Europy Zachodniej w zmniejszeniu energochłonności i emisyjności naszej gospodarki, musimy najpierw sami odpowiedzieć na pytanie: co leży w naszym interesie. Bezrefleksyjnie sprzeciwianie się planowej transformacji dążącej do zmniejszenia uzależnienia Europy od importu paliw kopalnych bez wątpienia nie służy długofalowym interesom kraju.
Bardziej konstruktywna postawa wymaga wysiłku. Czy jesteśmy nań gotowi? Na pewno nikt za nas polskiego „tak, ale” nie sformułuje.
Autor: Maciej Bukowski, Prezes WISE