';

Jaką rolę w polskim przemyśle mają do spełnienia duże firmy?

Duży biznes w Polsce to nie tylko wielkie pieniądze, ale przede wszystkim ogromna odpowiedzialność – za lokalną społeczność, mniejszych partnerów handlowych i rozwój gospodarczy kraju. Aby przemysł mógł się rozwijać potrzeba jednak ściślejszej współpracy zarówno pomiędzy samymi firmami, jak i pomiędzy firmami a państwem, którego zadaniem jest stworzenie środowiska przyjaznego rozwojowi gospodarczych gigantów.

Goście debaty zorganizowanej przez PKO Bank Polski i „Dziennik Gazetę Prawną” próbowali odpowiedzieć na pytanie – „jaką rolę w polskim przemyśle mają do spełnienia duże firmy?” Pojęcie roli okazuje się jednak zbyt wąskie. Duże firmy nie tylko muszą być obecne w polskim przemyśle, ale przede wszystkim go kreować.

Polski przemysł dopiero kształtuje się po okresie transformacji Czy polski przemysł można jednoznacznie zdefiniować? W opinii Jana Filipa Staniłko z Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych Polska dopiero wypracowuje styl i formułę jego funkcjonowania. – Po długim procesie przekształceń własnościowych wyłania się taki oto obraz: wielkie zachodnie firmy eksportujące, takie jak Philips, europejscy liderzy branżowi z polskim kapitałem, tacy jak Forte czy Nowy Styl, duże krajowe firmy spożywcze – takie jak Cedrob oraz firmy będące dostawcami, które podłączają się pod skomplikowane łańcuchy wartości, chociażby w sektorze automotive, jak Boryszew – mówi Staniłko. Czy te firmy mają jakieś obowiązki? Czy powinny robić coś poza przynoszeniem zysku akcjonariuszom? Ekspert nie ma żadnych wątpliwości, że zakres ich obowiązków sięga znacznie dalej. – Duże firmy, zwłaszcza przemysłowe, decydują o poziomie cywilizacyjnym kraju. To one, tworząc i korzystając z najnowszych technologii przynoszą zysk, który potem mogą reinwestować w postęp techniczny i organizacyjny – tłumaczy Staniłko.

Duże firmy mają potencjał innowacyjny Jakub Papierski, wiceprezes zarządu PKO Banku Polskiego zauważa, że niezwykle potrzebne są inwestycje dużych przedsiębiorstw – zwłaszcza te innowacyjne. – Duże firmy stać na podjęcie pewnego zakładu, że coś się uda albo nie. Ewentualny koszt porażki nie będzie dla nich zabójczy. Przykładem na to, że ryzyko się opłaca jest wdrożenie przez PKO Bank Polski aplikacji IKO, służącej do dokonywania szybkich płatności telefonem. Zainwestowaliśmy w rozwój tego rozwiązania dużo pieniędzy, a dzisiaj z powstałego na jego bazie systemu BLIK korzysta już 700 tysięcy klientów. To są konkretne szanse, które przekładają się na realizację haseł, za którymi nie stoi polityka – kwituje Papierski.

…i pomagają rozwijać się mniejszym kooperantom Praktyczną opinię na temat roli dużych firm przedstawia Marek Huzarewicz, prezes Philips Lighting Poland. Zakład Philipsa ulokowany w 70-tysięcznej Pile zatrudnia ok. 5 tys. osób. Według Huzarewicza od powodzenia albo niepowodzenia działalności firmy zależy także los aż 15 tys. ludzi zatrudnionych u kooperantów. – Duże firmy mają ogromny wpływ na funkcjonowanie całej społeczności. Warto to podkreślać, bowiem obecność zagranicznych inwestorów w Polsce często przedstawiana jest w negatywnym świetle – podkreśla szef Philipsa. Odwołując się do specyfiki średniej wielkości miast Huzarewicz przywołuje także temat współpracy z samorządem, która potrafi przyjmować skrajnie różną formułę. – W Pile, gdzie jesteśmy kluczowym graczem, nie wyobrażam sobie dnia bez kontaktów z samorządem. W Warszawie z kolei jesteśmy tylko jednym z wielu i ta współpraca jest marginalna – wyjaśnia Huzarewicz.

W jego opinii regionalna odpowiedzialność dużych biznesów polega także na znajdowaniu i wspieraniu małych firm. – Jeśli znajdujemy małą firmę, która ma potencjał, pomagamy jej się rozwinąć. Po pierwsze, poprzez wsparcie zamówieniami, a po drugie poprzez przekazanie naszego know-how. To działa jak prawdziwy booster, firma zdobywa doświadczenie, rozwija się i znacznie wzmacnia swoje CV. My z kolei pozyskujemy lojalnych i atrakcyjnych biznesowo partnerów – twierdzi biznesmen.

Kapitał zagraniczny pomaga w transferze wiedzy Zgadza się z nim Piotr Szeliga, prezes firmy Boryszew. – Zachodnie koncerny to nie samo zło, którego celem jest drenaż lokalnych rynków i transferowanie kapitałów poza granice. Dobrym przykładem udanej współpracy z zagranicznymi partnerami jest Rzeszów, gdzie dzięki wejściu zagranicznych inwestorów, możemy dzisiaj mówić o polskiej dolinie lotniczej. Być może troszkę na wyrost, widać jednak, że koncerny które tak zainwestowały w znaczący sposób przyczyniły się do rozwoju regionu. Pracownicy są zadowoleni, jest technologia, ludzie mają pracę i przyjmują dobre wzorce organizacyjne – wylicza Szeliga i dodaje, że gdyby nie import nowych technologii, lokalni producenci nie osiągnęliby obecnego poziomu zaawansowania jeszcze przez wiele lat.

Polskie firmy muszą sobie zaufać Jan Filip Staniłko jako potencjalny sposób na polepszenie współpracy biznesu z samorządem przywołuje przykład niemiecki, w którym firmy mają obowiązek zrzeszania się w samorządzie gospodarczym. Piotr Szeliga nie jest zwolennikiem obowiązkowych rozwiązań. – Gdybym nie wiedział, że to działa w Niemczech, powiedziałbym, że to bzdura. W Polsce raczej się to nie sprawdzi. Szukajmy własnej drogi – podpowiada. Przeciwny obowiązkowym zrzeszeniom jest także Maciej Formanowicz, prezes zarządu Fabryki Mebli Forte. Podkreśla jednak, że dobrowolna współpraca podmiotów jest niezwykle potrzebna, co próbuje zobrazować na przykładzie problemu, z którym obecnie zmaga się jego branża. – Sytuacja na światowym rynku mebli zmieniła się zasadniczo, ponieważ nastąpiła ogromna koncentracja po stronie odbiorców. We Francji i Anglii handel meblami został w rękach praktycznie jednego właściciela, a to wymaga konkretnych ruchów ze strony dostawców. Niewiele firm jest w stanie obsłużyć tak wielkich klientów – tłumaczy Formanowicz. Sam przyznaje, że jego firma ma dwa wyjścia – systematyczny rozwój albo połączenie z innym podmiotem. Sam chętnie rozważyłby drugą opcję, ale widzi poważną przeszkodę. – Blokadą jest kompletny brak zaufania. Mniejsi będą się obawiać, że spróbujemy ich ograć. Dlatego potrzebny byłby swojego rodzaju pośrednik – katalizator, w postaci samorządu – sugeruje prezes Forte.

Katalizatorem współpracy pomiędzy firmami mogą być banki Zdaniem Jakuba Papieskiego, katalizatorem współpracy pomiędzy firmami mogą być banki. Poziom zaufania wśród Polaków rzeczywiście jest niewielki, ale banki wypracowały system, który pozwala na zdrowe i oparte na zaufaniu skomunikowanie się dwóch podmiotów – dużego i małego, rozwiewając wątpliwości że ktoś kogoś chce oszukać – mówi Papierski. Dzięki wysokiej wiedzy o podmiotach funkcjonujących na rynku oraz dobrej reputacji, banki mogą wspierać nawiązywanie zdrowych relacji biznesowych pomiędzy firmami. Zauważa też, że zacieśnianie relacji dużych firm z małymi podmiotami stabilizuje ich operacje i utrudnia decyzje zagranicznych partnerów o ewentualnym wycofaniu się z rynku w przypadku zmiany sposobu finansowania lub rezygnacji z ulg podatkowych.

Państwo musi otworzyć się na biznes Andrzej Goździkowski, prezes firmy Cedrob, szansy rodzimej gospodarki upatruje nie tylko w dużym biznesie z Zachodu, ale przede wszystkim w polskich kadrach. – Samorządy często nie doceniają roli edukacji. A żeby zatrzymać najzdolniejszych prawników, ekonomistów i inżynierów, trzeba im znaleźć zajęcie na miejscu – podkreśla prezes Cedrobu.

O współpracę na linii biznes – państwo zdaniem Goździkowskiego powinni zabiegać wszyscy wpływowi uczestnicy debaty publicznej – na czele z politykami, elitą i mediami. Goździkowski zaznacza także, że powinniśmy lepiej wykorzystywać szanse, które stwarza nam obecność w Unii Europejskiej. – Kluczowe jest wykorzystywanie dotacji. W konkurencji na rynku europejskim, kraje w których produkcja jest dotowana – wygrywają. Ważna jest także wszechstronność, czego przykładem są zachodnie hodowle trzody. Obok hodowli tuczników powstają tam biogazownie, a rolnicy zyskują potrójnie. Po pierwsze ze sprzedaży tuczników, po drugie ze sprzedaży energii, a po trzecie dzięki większym dopłatom. U nas przez ostatnie 25 lat nikt o tym nie pomyślał – tłumaczy prezes Cedrobu.

Władze muszą nauczyć się rozmawiać z biznesem Według Piotra Szeligi na drodze w polepszeniu współpracy polityki i biznesu stoi także strach. – Mam wrażenie, że wielu polityków boi się, że po rozmowach z szefami firm od razu pojawią się podejrzenia o nieetyczne postępowanie. Z moich obserwacji wynika jasno, że mają oni małą skłonność do współpracy z prywatnymi przedsiębiorstwami. Urzędnicy chętniej rozmawiają z podmiotami kontrolowanymi przez państwo – mówi Szeliga. Dodaje przy tym, że środowisko musi przestać wstydzić się mówienia o zysku, jeśli efekt współpracy jest korzystny dla wszystkich stron.

Wtóruje mu Marek Huzarewicz – Gdy w ministerstwie pokazuję wizytówkę przedstawiciela prywatnej firmy, nie mam szans na załatwienie czegokolwiek. Jedyną drogą, by rozmawiać o rzeczach ważnych jest w tej chwili wejście w stowarzyszenie lub związek – wyjaśnia Huzarewicz. Brakuje platformy dialogu Z innego punktu widzenia patrzy na problem Maciej Bukowski, prezes WISE. – Przemysł musi być bardziej aktywny w finansowaniu pewnego rodzaju działalności. W modelu amerykańskim przemysł tworzy instytuty przemysłowe, które działają w jego imieniu – mówi Bukowski. Twierdzi przy tym, że w Polsce nie brakuje chęci, tylko platformy do rozmowy pomiędzy zainteresowanymi stronami. A jeśli nawet dochodzi do debaty, jest ona mało poważna i toczy się wokół ogólników, nie mających wiele wspólnego z praktyką. – Bez względu na to, potrzebna jest inicjatywa i myślę że pierwszy krok będzie należał do przemysłu. Przemysłu, który jak na razie jest w Polsce milczący – kwituje Bukowski. Potrzebę dialogu dostrzega także Jan Filip Staniłko. – Wola pojawia się wtedy kiedy ludzie zaczynają się spotykać. Na co dzień wszyscy mają swoje problemy i dopiero impuls, taki jak kryzys w relacjach z Rosją, sprzyja współpracy. A my nie chcemy iść od kryzysu do kryzysu. Chcemy mieć społeczne akceleratory – mówi Staniłko. Przykładem takiego akceleratora może być klaster kotlarzy koło Pleszewa, gdzie kilkudziesięciu przedsiębiorców doszło do porozumienia i założyło nawet wspólny dział R&D. – Takich ludzi trzeba doceniać i wspierać finansowo – podkreśla Staniłko.

Potrzeba wsparcia ekspansji zagranicznej Jaką rolę w kształtowaniu działalności dużych firm powinno zatem odgrywać państwo? – Nie przeceniałbym roli państwa i nie oczekiwałbym angażowania się w kreowanie strategii funkcjonowania różnych branż. Z jednym wyjątkiem – subtelnego wsparcia ekspansji zagranicznej. To jest miejsce, w którym wszystkie państwa wspierają swoich eksporterów – podpowiada Jakub Papierski. Takie wsparcie dla polskiego przemysłu oferuje także PKO Bank Polski, który podąża za swoimi klientami, planując otwieranie oddziałów korporacyjnych za granicą. Pierwszy, w Niemczech, jest w trakcie organizacji. Dzięki obecności banku na rynku niemieckim polskie firmy zyskają łatwiejszy dostęp do finansowania, relacje z nimi będą bowiem rozwijane na bazie dotychczasowych doświadczeń i nie będą musiały być budowane od nowa z partnerem niemieckim.

– Jak państwo ma wspierać horyzontalne zachowania pewnych branż, skoro ministerstwa nie potrafią się dogadać między sobą. A z drugiej jak to robić, skoro państwo samo bywa konkurentem gospodarczym – dopytuje Marek Huzarewicz, szef Philips Lighting Poland, podając przykład prac nad ustawą o OZE. – Sposób dyskusji absolutnie nie stawiał państwa w roli katalizatora, tylko w roli silniejszego konkurenta, broniącego interesów półpaństwowych koncernów energetycznych – tłumaczy Huzarewicz. Piotr Szeliga wskazuje z kolei na lukę kompetencyjną w środowisku gospodarczych decydentów. – Politykę i gospodarkę w zdecydowanej większości tworzą ludzie, którzy nigdy nie wyszli poza mury urzędów. Moim marzeniem jest by tworzyli je ludzie, którzy spełnili się w biznesie i mają swój dorobek przemysłowy.

Duże firmy mogą kształtować polski przemysł Duże firmy mogą odegrać ogromną rolę w kształtowaniu polskiego przemysłu. Żeby tak się stało potrzebna są konkretne decyzje, także na poziomie rządowym. Poprzedzić je musi jednak długa debata, w której udział wezmą przede wszystkim praktycy. Jan Filip Staniłko przypomina, że kluczowe miejsce na scenie polskiej gospodarki zajmują duże przedsiębiorstwa zagraniczne, które dziś odpowiadają za 70 proc. polskiego eksportu. Te właśnie firmy mogą być akceleratorem wzrostu ich polskich kooperantów, a ich działalność oprócz słupków kapitałowych musi ciągnąć do góry także poziom życia regionów, w których funkcjonują.

Dziennik Gazeta Prawna razem z Bankiem PKO BP zorganizował debatę ekspercką pt. „Jaką role mają do spełnienia w polskim przemyśle duże firmy?”

Spotkanie odbyło się 11 czerwca 2015 roku w siedzibie redakcji DGP w godzinach 10.30 – 11.30

W spotkaniu wzięli udział:

  • Jan Filip Staniłko, Dyrektor programu Industralizacja 3.0, Warszawski Instytut Studiów Ekonomicznych
  • Andrzej Goździkowski, Prezes Zarządu, Cedrob
  • Piotr Szeliga, Prezes Zarządu, Boryszew
  • Marek Huzarewicz, Prezes Zarządu, Philips Lighting Poland Sp. z o.o.
  • Maciej Formanowicz, Prezes Zarządu, Fabryka Mebli „Forte” S.A.

Maciej Bukowski, Prezes Zarządu, Warszawski Instytut Studiów Ekonomicznych; Maciej Formanowicz, Prezes Zarządu, Fabryka Mebli „Forte” S.A.; Andrzej Goździkowski, Prezes Zarządu, Cedrob; Marek Huzarewicz, Prezes Zarządu, Philips Lighting Poland Sp. z o.o.; Jakub Papierski, Wiceprezes Zarządu, PKO Bank Polski, Jan Filip Staniłko, Dyrektor programu Industralizacja 3.0, Warszawski Instytut Studiów Ekonomicznych; Piotr Szeliga, Prezes Zarządu, Boryszew.

Moderatorem spotkania był Marek Tejchman, Zastępca Redaktor Naczelnej Dziennika Gazety Prawnej.

Zapraszamy do wideorelacji ze spotkania.

Artykuł dostępny na stronie forsal.pl

Comments
Podziel się
office-main