Wykorzystajmy ten szczyt!
COP19 a polskie interesy w obszarze energii, zasobów i środowiska
Agata Hinc*
Artykuł ukazał się w wersji skróconej w Gazecie Wyborczej z 1 października 2013 roku
Czytaj artykuł Gazety Wyborczej
W dniach 2-4 października do Warszawy przyjechały delegacje z całego świata na tzw. pre-COP, by poczynić kolejne ustalenia na drodze do 19 Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Zmian Klimatu (COP19), którą Polska organizuje 11-22 listopada. Ten międzynarodowy szczyt jest w Polsce traktowany bardzo po macoszemu, bo wydaje się (niesłusznie), że nasz kraj nie ma na nim nic do ugrania. Czy rzeczywiście COP19 nie ma większego znaczenia w kontekście interesów Polski? A może wreszcie czas na to, żeby Polska przeprowadziła poważną refleksję nad energią, zasobami i środowiskiem?
Wbrew pozorom, COP19 ma dużo szerszy wymiar niż „tylko” wypracowanie nowego międzynarodowego porozumienia klimatycznego. Dyskutuje się na nim m.in. kwestie rozwoju gospodarczego i społecznego, adaptacji do zmian w przyrodzie i zarządzania dostępnymi nam zasobami (w tym również energetycznymi). To ważny międzynarodowy proces, w ramach którego wypracowywane są decyzje związane z globalnym ładem – dostępnością oraz ceną surowców, tworzeniem się nowych rynków i technologii, rozwojem społecznym czy ochroną środowiska. Polska będzie miała do odegrania (po raz kolejny) istotną rolę w tym procesie. Będzie gospodarzem Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Zmian Klimatu, co pozwala jej w istotnym stopniu wpływać na jego agendę oraz moderować dyskusję w okresie rocznej prezydencji COP, aż do następnego szczytu. To zadanie, na którym nasz kraj może skorzystać nie tylko arenie międzynarodowej, ale również wewnętrznie.
Jednym z priorytetów listopadowego szczytu będzie finansowanie projektów mających na celu przeciwdziałanie, jak również dostosowanie państw najbiedniejszych do zmieniającego się i zaostrzającego klimatu. Chodzi o pakiet 100 miliardów dolarów od państw rozwiniętych (nie tylko w postaci gotówki, ale również m.in. pożyczek, inwestycji i innych mechanizmów) dla państw rozwijających się. Polska chce rozmawiać o efektywności mechanizmów finansowych tak, aby dostarczały one rzeczywiste rezultaty, a nie tylko markowały pomoc. Innym priorytetem szczytu będzie adaptacja do zmian klimatu, która pozwalałaby społeczeństwom przetrwać w ich obecnym środowisku bez potrzeby masowej i narażającej życie migracji. Podczas COP19 dyskutowana będzie również formuła nowego porozumienia globalnego nt. polityki klimatycznej, które w najbardziej optymistycznym ze scenariuszy podpisane zostałoby w 2015 roku w Paryżu. I wreszcie, ważnym efektem szczytu ma być to, aby w przyszłości globalne projekty klimatyczne miały sens biznesowy, i aby sektory finansowy i prywatny były bardziej skore do angażowania się w nie.
Polska po raz pierwszy zaistniała na międzynarodowej mapie jako ważny aktor w kontekście negocjacji klimatycznych w 2008 roku, kiedy to w Poznaniu organizowaliśmy 14 Konferencję Narodów Zjednoczonych ds. Zmian Klimatu (COP14). W lipcu bieżącego roku ważnym wydarzeniem w Krakowie było Forum Głównych Gospodarek ds. Energii i Zmian Klimatu (MEF), podczas którego 30 ministrów środowiska największych 30 gospodarek świata rozmawiało na temat zarządzania energią w sposób sprzyjający środowisku. COP19 pomoże Polsce ugruntować swoją rolę w społeczności międzynarodowej jako istotnego aktora w sprawach zarządzania zasobami, energii, środowiska i klimatu. To jednak mało. Potrzebna jest substancja. Warto przypomnieć, że Polska uczestniczy (choć bez większych sukcesów koncepcyjnych) w procesie wypracowywania nowej strategii energetyczno-klimatycznej UE na lata 2020-2030. Powinniśmy wykorzystać doświadczenia wypracowywania wspólnych rozwiązań oraz negocjacji we wspólnocie międzynarodowej na gruncie europejskim. Nie jest bowiem tak, iż polityka energetyczno-klimatyczna UE nie mogłaby działać na rzecz interesów Polski.
Co więcej, powinniśmy wykorzystać COP19 do przeprowadzenia solidnej, wewnętrznej dyskusji na temat zmiany sposobu zarządzania zasobami u nas w kraju. Dyskusji takiej pomóc mogła zapowiedź premiera Donalda Tuska przed ostatnimi wyborami do parlamentu o utworzeniu ministerstwa ds. energii. Nic z tego jednak nie wyszło z powodu m.in. braku zgody w koalicji. Dziś ten temat powraca ze strony wicepremiera Janusza Piechocińskiego. Byłoby dobrze, gdyby za propozycją tą nie kryły się jedynie argumenty polityczne, ale także przekonanie, że temat energii i zasobów jest ważny i pilny. Brakuje jednak pomysłu na to jak go dobrze zaadresować.
W Polsce bardzo dobrze wiemy jak ważny jest dostęp do surowców naturalnych, w tym zwłaszcza energetycznych. Węgiel przez dziesiątki lat pomagał nam rozwijać przemysł. Dawał pracę. Pobudzał inwestycje. Dostęp do tego surowca w Polsce staje się jednak coraz trudniejszy, a przez to droższy. Firmom energetycznym coraz częściej opłaca się kupować węgiel za granicą a nie w kraju. Zarządzenie tą sytuacją wydaje się być sprawą priorytetową. I to niezależnie od tego, czy zdecydujemy się zwiększyć konkurencyjność węgla czy stopniowo zmniejszać jego wydobycie czy zastosować wreszcie i jedno i drugie rozwiązanie. Na horyzoncie pojawia się też potencjał związany z nowym zasobem – gazem łupkowym. Potencjał ten, jak chciałoby wielu, może się okazać dla Polski zbawieniem, może jednak pozostać niewykorzystany, z uwagi na brak odpowiedniego zarządzania procesem (na obecnym etapie) poszukiwania i przyszłym procesem wydobywania gazu z łupków.
Stworzenie zintegrowanego i zinstytucjonalizowanego mechanizmu zarządzania zasobami jest w Polsce konieczne. Chodziłoby o instytucjonalne rozwiązanie na szczeblu narodowym, które pozwoliłoby w sposób całościowy zarządzić zasobami energetycznymi oraz innymi zasobami eksploatowanymi w procesie produkcji energii (m.in. woda, ziemia, powietrze). Warto w tym kontekście popatrzeć na doświadczenia innych. Władze stanowe w Stanach Zjednoczonych dostrzegły problem zarządzania zasobami (jego rangę i pilność) wiele lat temu. Dla przykładu, już w 1987 roku stan Nowy Meksyk utworzył Departament Energii, Minerałów i Zasobów Naturalnych (odpowiednik naszego ministerstwa), który w sposób zintegrowany zarządza zasobami w całym stanie. Jego celem jest stworzenie takiego środowiska politycznego, instytucjonalnego i regulacyjnego, w którym obywatele, administracja i podmioty komercyjne wspólnie pracować będą nad zarządzaniem energią i zasobami naturalnymi, aby zagwarantować sobie zrównoważoną gospodarczo, zasobowo i środowiskowo przyszłość. Departament ten posiada pięć wydziałów: Zarządzania Energią, Leśnictwa, Górnictwa i Minerałów, Ropy Naftowej oraz Parków Stanowych, które zarządzają stanowymi nieodnawialnymi i odnawialnymi zasobami. Podobnie zintegrowane systemy zarządzania możemy spotkać w Kanadzie czy Australii oraz w wielu krajach afrykańskich.
Europa do tej pory rozwiązywała tę kwestię nieco inaczej. Unia Europejska jest szczęśliwie obfita w wodę i minerały. Jest też bioróżnorodna. Brakuje jej natomiast konwencjonalnych surowców energetycznych, co powoduje duże uzależnienie od importu energii. Zależność energetyczna Unii Europejskiej od zewnętrznych źródeł dostaw ma wzrosnąć z 54% w 2011 roku do 65% w 2050 roku (w tym w szczególności od dostaw gazu – do 84% i ropy – do 93%). Dlatego też wybrane państwa członkowskie UE zdecydowały się na utworzenie ministerstw ds. energii (połączonych często z ekologią, klimatem czy środowiskiem). Dla przykładu, 2008 roku Wielka Brytania utworzyła Departament Energii i Zmian Klimatu – DECC (odpowiednik polskiego ministerstwa), który jest odpowiedzialny za zarządzanie brytyjskimi zasobami energetycznymi, mocami wytwórczymi oraz przygotowywaniem strategii energetyczno-klimatycznych kraju.
Dobry system zarządzania zasobami, w tym w szczególności energetycznymi jest Polsce niezbędny dla długookresowego rozwoju kraju oraz jakości tego rozwoju. Wzrost zrównoważony ekonomicznie, społecznie oraz zasobowo jest jedynym, który może dać szansę przyszłym pokoleniom Polaków na utrzymanie jakości życia. Narastające problemy zarządzenia zasobami węgla, gazu łupkowego, decyzje w sprawie rozwoju sektora energetycznego (w tym odnawialnych źródeł energii) oraz rozbite (pomiędzy kilka resortów) zaplecze instytucjonalne powodują, iż konieczna jest w Polsce poważna refleksja nad wprowadzeniem zintegrowanego systemu zarządzania energią i zasobami.
Być może przyszedł też czas na Polskie Ministerstwo Energii, Zasobów i Środowiska, które z jednej strony uporządkowałoby sprawy wewnątrz kraju, a z drugiej w sposób spójny dbało o nasze interesy w Europie i na arenie międzynarodowej?
*Agata Hinc, Dyrektor Zarządzający, demosEUROPA – Centrum Strategii Europejskiej.