Motywem przewodnim wizji polityki zagranicznej PiS jest przekonanie o schyłkowości takiego projektu UE, jakim go znamy – oceniają autorzy raportu Jaka zmiana? Założenia i perspektywy polityki zagranicznej rządu PiS.
To pierwszy z serii raportów przygotowywanych przez grupę ekspertów powołaną w 2016 roku przez Fundację im. Stefana Batorego. Zadaniem tej grupy jest monitorowanie i refleksja nad polityką zagraniczną Polski. W jej skład weszły osoby związane z różnymi think tankami i organizacjami. Jednym z ekspertów grupy jest Adam Balcer, kierownik projektu Eurazja w WiseEuropa. Poniżej cytujemy fragment raportu i wypowiedzi jego autorów na temat projektu monitoringu polskiej polityki zagranicznej. Szczegółowe informacje o projekcie oraz pełen tekst raportu dostępne są na stronie Fundacji im. Stefana Batorego .
Zaniepokojenie stanem Unii Europejskiej i krytyka jej niezdolności do uporania się z kolejnymi kryzysami nie mogą zaskakiwać i są dzisiaj postawami rozpowszechnionymi w UE, zarówno wśród przeciwników, jak i zwolenników projektu integracji. Niemniej jednak polityczny wymiar europesymizmu PiS wykracza poza krytyczną analizę działań Unii i zatroskanie jej przyszłością.
Po pierwsze, dezintegracja czy dekompozycja Unii Europejskiej, takiej, jaką znamy, uchodzi według tego rozumowania za fakt obiektywny i nieuchronny, który Polska musi zaakceptować i dostosować się do niego. Procesy dezintegracji UE postrzegane są jako zjawiska dziejące się niejako obok nas, na które Polska nie ma żadnego wpływu. Jest to interesujące zwłaszcza w kontekście wspomnianej wcześniej zasady podmiotowości, której to podmiotowości „odzyskanie” (w wymiarze międzynarodowym) stanowi jeden z głównych celów PiS.
Tymczasem w kontekście UE tej doktrynie podmiotowości towarzyszy brak wiary w sprawczość własnego działania. Dobrym przykładem jest postawa Polski wobec kryzysu uchodźczego. Z jednej strony uważa się go za test zdolności UE do działania, a ewidentne deficyty w tym zakresie uznaje za poważne zagrożenie i dla spójności całego bloku, i dla Polski. Przedstawiciele oraz zwolennicy rządu przyznają, że to właśnie za sprawą kryzysu migracyjnego Europa pogrąża się w dezintegracji.
Jednocześnie ostrzeżeniom tym nie towarzyszy refleksja, że działania Polski w odniesieniu do kryzysu migracyjnego mogą mieć zasadnicze znaczenie z punktu widzenia krytykowanych procesów dezintegracji. Podkreślając groźne dla całej konstrukcji Unii Europejskiej konsekwencje kryzysu, rząd RP jednocześnie otwarcie kwestionował europejski charakter tego zjawiska (sugerując, że jest to tylko problem Niemiec), nie angażował się w wypracowywanie projektów wspólnotowych poza postulatem umocnienia granic zewnętrznych, lecz udzielał wsparcia działaniom podejmowanym przez niektóre państwa na własną rękę (takim jak zamknięcie tzw. szlaku bałkańskiego), które służą nie powstrzymaniu, lecz przyspieszeniu procesów dezintegracyjnych.
Po drugie, pesymistyczne założenie co do przyszłości UE skłania do redefinicji strategicznych założeń polityki europejskiej, których elementem bądź przejawem jest wspomniana wstrzemięźliwość w podejmowaniu działań zmierzających do udaremnienia realizacji scenariusza dekompozycji. Skoro mamy do czynienia z nieuchronnym końcem europejskiej utopii, to angażowanie się w bliskie relacje z partnerami, którzy dążą do zapobieżenia temu fiasku (przede wszystkim Niemcami), oraz w przedsięwzięcia wymagające zawierania kosztownych kompromisów wydają się inwestycjami mało opłacalnymi. Niemal wszystkie działania, które mogłyby prowadzić do jakościowej zmiany w funkcjonowaniu Unii Europejskiej, należą właśnie do tej kategorii.
Dylemat UE polega na tym, że więcej integracji, zwłaszcza w obszarze polityki gospodarczej i migracyjnej, okazuje się warunkiem jej dalszego sprawnego działania, ale to „więcej Europy” nie jest politycznie możliwe ze względu na opór społeczeństw i niektórych rządów. Polska pod rządami PiS należy do grupy krajów, które najgłośniej i najdobitniej formułują opór wobec pogłębienia integracji, a nawet utrzymują, że cofnięcie się na drodze do „coraz ściślejszej Unii” jest dzisiaj metodą na uleczenie europejskiej bolączki.