';

Szanse i wyzwania transformacji sektora stalowego

Transformacja stalowego rynku będzie wymagała czasu potrzebnego na dopracowanie nowych technologii i ogromnych nakładów. Nie obędzie się bez wsparcia państwa. W Polsce branża czuje pod tym względem niedosyt – brakuje strategii, a nawet podmiotu, który powinien się nią zająć.

  • Hutnictwo ma niskie kapitały własne i wysokie już zadłużenie. Finansowanie zmian technologicznych będzie wymagać publicznego wsparcia.
  • Dwie z trzech podstawowych dla dekarbonizacji technologii, CCS (wychwytywanie i składowanie dwutlenku węgla) i bezpośrednia redukcja DRI oparta na wodorze, nie są jeszcze dostatecznie skomercjalizowane i dopracowane technologicznie.
  • W Polsce od dawna brakuje strategicznego podejścia do hutnictwa. Przez lata odpowiedzialność za tę branżę była przerzucana pomiędzy ministerstwami.

W czasie drugiej debaty o transformacji segmentu stali, zorganizowanej przez Instytut WiseEuropa i WNP.PL, rozmawialiśmy na temat szans i barier tej transformacji, a także polityki wsparcia przemysłu stalowego w Polsce.

W debacie udział wzięli: Krzysztof Bocian, analityk Instytutu WiseEuropa, Henryk Orczykowski, prezes Stalprofilu, Tomasz Ślęzak, prezes Węglokoksu oraz dr hab. inż. Marian Niesler, lider Grupy Badawczej Procesy Surowcowe i profesor w instytucie Łukasiewicz – Górnośląskim Instytucie Technologicznym.

– Transformacja sektora stalowego w Polsce na pewno będzie dla branży dużym wyzwaniem finansowym, ponieważ sektor jest kapitałochłonny; wymaga zarówno dużych inwestycji w rozbudowę potencjału wytwórczego, w modernizację technologii, jak i implementacji tych niskoemisyjnych rozwiązań; problemem może okazać się też kondycja finansowa sektora. Produkcja stali maleje, a ceny energii i surowców rosną. Rentowność sektora jest zdecydowanie poniżej średniej osiąganej przez przemysł przetwórczy – powiedział Krzysztof Bocian.

Kapitały własne mogą okazać się zbyt małe dla transformacji

Wskazał jednocześnie na potrzebę znalezienia dodatkowych źródeł finansowania, bo „kapitały własne mogą okazać się zbyt małe, finansowanie zewnętrzne tradycyjne, takie jak kredyty czy pożyczki bankowe, jest niewystarczające lub nawet ryzykowne, ponieważ już teraz sektor wykazuje dosyć dużą ekspozycję na finansowanie zewnętrzne; poszukiwanie alternatywnych źródeł finansowania może być istotne i przyczynić się do intensyfikacji tej transformacji, tutaj ważną rolę mogą odegrać środki publiczne”.

Wskazując na perspektywy rozwoju sektora, Krzysztof Bocian podkreślił, że będzie się on prawdopodobnie opierał na trzech głównych technologiach, to znaczy „wielkich piecach, które powinny być uzupełnione technologią CCS, czyli wychwytywaniem i składowaniem dwutlenku węgla, na elektrycznych piecach łukowych, a także na bezpośredniej redukcji DRI”.

Podkreślił, że dwie z tych technologii, to znaczy wychwytywanie dwutlenku węgla CCS stosowane przy wielkich piecach oraz bezpośrednia redukcja DRI oparta na wodorze, nie są jeszcze dostatecznie skomercjalizowane. Wciąż jest przed nimi wiele barier technologicznych i infrastrukturalnych.

Od kilku lat jako najbardziej perspektywiczną metodę produkcji stali wskazuje się bezpośrednią redukcję z wykorzystaniem wodoru.

Sam proces bezpośredniej redukcji jest od lat znany i szeroko stosowany w wielu krajach – np. Indiach czy Iranie. Wykorzystuje się w nim jednak gazy zawierające węgiel, głównie gaz ziemny.

Profesor Marian Niesler przyznała, że zamiana tych gazów na wodór stwarza pewne problemy technologiczne – mimo że gaz ziemny w dużej mierze także składa się z wodoru.

Zmiana gazu w bezpośredniej redukcji zmienia przebieg procesu

– Zmiana gazu powoduje zmianę warunków, w jakich przebiega proces redukcji. Wsad, który jest do tego procesu podawany, podlega nieco innym przemianom; zaczyna się zlepiać, co powoduje przerwy w procesie – wyjaśniła Marian Niesler.

Szwedzka spółka Hybrit, która przez 6 ostatnich lat prowadziła już pilotażowy program produkcji stali z wykorzystaniem wodoru, deklaruje, że ślad węglowy jej stali to tylko 42 kg CO2 na tonę. Dla wielkich pieców to 2,2 t, a dla bezpośredniej redukcji z wykorzystaniem gazu ziemnego – 383 kg. Spółka przyznała, że w czasie prac przetestowała 175 różnych trybów tego procesu.

Wśród obiecujących, ale wciąż znajdujących się na wczesnym etapie rozwoju, technologii wytwarzania stali Marian Niesler wskazał elektrolizę.

– To technologie, które mają duży potencjał, ale wymagają jeszcze lat badań… Dlatego bardzo istotne jest wykorzystanie najpierw tych technologii, które możemy zastosować w miarę szybko – stwierdził Marian Niesler, wskazując np. na częściową zamianę koksu w procesie wielkopiecowym na materiały pozyskiwane z biomasy.

Na transformację hut trzeba gigantycznych pieniędzy, których nie ma

Pytany o bariery finansowe rozwoju branży Tomasz Ślęzak, prezes Węglokoksu, przyznał, że hutnicze inwestycje są uważane za „trudno bankowalne”.

– Na transformację sektora potrzebne są gigantyczne pieniądze, których w systemie nie ma. Trudno sobie wyobrazić, żeby firmy prywatne czy działające bardzo efektywnie instytucje komercyjne, finansowe wchodziły w tego typu projekty, widząc niepewną przyszłość całego sektora – powiedział Tomasz Ślęzak.

Zaznaczył, że transformacja stalowej branży jest przede wszystkim inicjatywą polityczną, więc powinna być wspierana środkami publicznymi. Przypomniał jednak, że budżetu państwa nie można w tym przypadku traktować jako studni bez dna.

– Pracownicy często widzą w sektorze publicznym spokojną przystań, w której pieniądze spadają z nieba. To nieprawda! Rząd musi w swoim działaniu trzymać się dokładnie tych samych zasad, które obowiązują w sektorze prywatnym – powiedział Tomasz Ślęzak.

Według niego pod względem konkurencyjności europejskie hutnictwo jest „kompletnie zdemolowane” – regulacje związane z ochroną klimatu zwiększają koszty bezpośrednie i pośrednie (np. w kosztach energii), a instrumenty – takie jak safeguard czy CBAM – są zbyt łatwe do obejścia i dlatego nie wydają się wystarczająco skuteczne dla ochrony unijnego rynku.

Prawa rynku działają w interesie właścicieli, a niekoniecznie kraju

Henryk Orczykowski, prezes Stalprofilu, uważa, że państwo niewłaściwie podchodzi do branży stalowej.

– W 2004 roku prywatyzując podstawową część polskiego hutnictwa, państwo umyło ręce, powiedziało: to już nie mój problem, niech tutaj działają prawa rynku. Te prawa działają dobrze, ale przede wszystkim w interesie właścicieli aktywów, a niekoniecznie w interesie kraju – powiedział Henryk Orczykowski.

Krzysztof Bocian także zaznaczył, że produkcja stali jest specyficznym sektorem gospodarki.

– Nie mówimy o produkcji paluszków czy herbatników, bez których moglibyśmy się obejść przez rok czy dwa… Mówimy o stali, która jest materiałem naprawdę niezbędnym w rozwoju gospodarki. Ze względu na strategiczne znaczenie stali państwo powinno bardziej angażować się w sektor metalurgiczny, dbać o jego rozwój – powiedział Krzysztof Bocian.

Zwrócił przy tym uwagę na zmiany, jakie zaszły na polskim rynku stali w ciągu dwóch ostatnich dekad.

– W ciągu ostatnich 20 lat produkcja budowlana w Polsce wzrosła dwukrotnie, a przemysł przetwórczy wytwarza sześciokrotnie więcej niż na początku transformacji gospodarczej. Gospodarka od tamtego czasu zużywa trzykrotnie więcej stali, a jej produkcja zmniejszyła się o połowę i w konsekwencji konsumenci stali w coraz większym stopniu muszą opierać się na imporcie – powiedział Krzysztof Bocian.

Henryk Orczykowski zauważył, że w Polsce od lat brakuje strategicznego podejścia do problemów tej dziedziny gospodarki.

– Od 20 lat w Polsce jest ona sierotą, bo nie ma właściciela merytorycznego. Przez wiele lat odpowiedzialność za hutnictwo była przerzucana pomiędzy poszczególnymi ministerstwami. Chcąc wypracować metody pomocy, trzeba najpierw merytorycznie wskazać, kto się ma tym zająć. Moim zdaniem w tej chwili nikt nie pracuje nad strategią podejścia naszego państwa do produkcji wyrobów stalowych – mówi Henryk Orczykowski.

Piotr Myszor, wnp.pl

Comments
Podziel się
Dominika Ścioch